Mikołaj Dziekański - TRANSFORM

Opublikowano 24 listopada 2017

Mikołaj Dziekański obronił dyplom na Wydziale Malarstwa ASP w Warszawie w 2005 roku w Pracowni prof. Jarosława Modzelewskiego. Dyplom Dziekańskiego był wydarzeniem, a sam artysta zwrócił na siebie uwagę poczuciem humoru, dystansem, świeżością spojrzenia i łatwością w łamaniu akademickich konwencji. Powołał on wtedy do życia przedmioty drugoplanowe i porzucone, by nadać im charakter dzieła sztuki. Zastosował swoisty recycling – stare, odrzucone przez kolegów obrazy przerobił tak, by zyskały nowe znaczenie, nowe życie. Dekonstruował, żeby nadać nowe tchnienie zbędnym przedmiotom. Celebrował śmieci, by w końcu powiesić je na ścianie galerii, dając jasny sygnał widzom, że cenniejsi dla niego są ci odrzuceni bohaterowie.

Idea przemiany, którą przywołał Dziekański, ma głębokie korzenie w chrześcijańskim misterium przeistoczenia. Sam Dziekański, człowiek głębokiej wiary, niczym miłosierny samarytanin mocą swojej sztuki uzdrawiał bezwartościowe artefakty malarskiej działalności. Wypatroszone tuby farb, wytarte zaschnięte pędzle, patyki do malowania, zniszczone deski do rysowania, palety, niepotrzebne nikomu nieudane obrazy lub ich namiastki, kubeczki, puszki, wszelkiej maści pojemniki… Wszystko, co nieuchronnie lądowało na śmietniku, Dziekański odzyskiwał niczym wytrawny kolekcjoner.

W późniejszych odsłonach swojej twórczości jakby spoważniał, stracił młodzieńczą dezynwolturę i radość szperacza, a podobrazia zamawiał gładko zagruntowane. Może to wynik kariery akademickiej, którą kontynuował na macierzystym Wydziale, wymagającej większej powściągliwości i rozwagi? Dziekański przez wiele lat był asystentem profesora Mariana Czapli. Artysta z biegiem czasu zaczął coraz częściej pracować w formacie kwadratu, według niektórych najtrudniejszego dla malarza, ale również najmniej obciążonego interpretacją semantyczną. W tym okresie stworzył serie obrazów z dominującym motywem szachownicy, którą powiela niemalże obsesyjnie, badając relacje między geometrycznym rygorem, a energią koloru i gestu. Przepracował te układy w setkach wariantów, by zdać sobie sprawę, że można na tych rozważaniach strawić życie, bez gwarancji odnalezienia nowego rozwiązania. Równie dobrze można powiedzieć, że każde rozwiązanie jest nowe i tak w nieskończoność.

Mam wrażenie, że w ostatnich pracach Dziekańskiego powraca to, co u tego artysty najcenniejsze, a mianowicie energia i dystans do szeroko pojmowanego świata sztuki. Wciąż krąży wydeptanymi przez siebie ścieżkami, nicuje podziały i patroszy powierzchnię kwadratu kolejnymi rozwiązaniami. Ale jakże silnie zaznacza się ta dawna swada i radość, z którą zawsze był kojarzony.

,,Transform‘’ - tak nazwał Mikołaj Dziekański pokaźny cykl obrazów przygotowany do pokazu indywidualnego w Galerii Bardzo Białej. Składa się on z obrazów w formacie kwadratu o wymiarach 90 na 90 cm, na podobraziach płóciennych i malowanych na deskach obrazach formatu 80 na 80 cm. Do tego dochodzą elementy wycinane z desek oraz formowane z gilz po farbach, wycinanych i naklejanych na lica obrazów.

Czym jest tytułowy Transform? W dosłownym tłumaczeniu przemianą, a może, co wydaje mi się jeszcze trafniejszym określeniem - przeistaczaniem. Artysta wciąż krąży wokół problemu, który zasygnalizował w pracy dyplomowej, a może tak naprawdę nigdy go nie porzucił. Przywołuje w ostatnim swoim cyklu motywy zaczerpnięte z twórczości giganta malarstwa amerykańskiego Jaspera Johnsa. Ten prekursor pop-artu i minimal artu w 1955 roku rozpoczął pracę nad obrazami inspirowanymi flagą amerykańską a także znakiem tarczy. Echa tego malarstwa pobrzmiewają na prezentowanej wystawie Dziekańskiego. Motyw gwiazdy prowokuje do zabawy znaczeniami. To przecież biblijny przewodnik, gwiazda betlejemska, coś, co wskazuje drogę.

W przeistaczaniach Dziekańskiego zmieniają się motywy i treści. Malarz wysnuwa coraz to nowe interpretacje, rozbija formy zmieniając ich znaczenie. Często z gwiazdy wyłania się motyw samolotu, pojedynczy lub formowany w jakimś bojowym szyku. Pojawiają się także samoloty wyklepane z blachy cynkowej, mniejsze lub większe, pojedyncze lub całe eskadry. To wszystko malowane gęsto, fakturowo, gdzieniegdzie rozchlapana farba podkreśla dynamikę malarskiego gestu. To obrazy utkane z gęstej materii malarskiej, umiejętnie formowanej przez Dziekańskiego.

Mikołaj Dziekański to malarz trawiony potrzebą redefiniowania utrwalonych symboli i znaków. Z przekorą oddaje się pasji nadawania nowego znaczenia przedmiotom zużytym i utrwalonym motywom. Efektem tych zmagań są często wielkiej urody prace powstałe z odzyskanych materiałów. Ten recycling artystyczny budzi mój szczery podziw i z radością oglądam kolejne powstałe w tym procesie dzieła.

Dr hab. Tomasz Milanowski, prof. ASP

Dziekan Wydziału Malarstwa

Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie